niedziela, 30 czerwca 2013

Niestety PKP Intercity usunęło mój komentarz/zapytanie zamieszczony na ich profilu Fb. Wstyd. Pozostaje mi zatem możliwość opisania sytuacji  w blogu.

Ekspres do Warszawy



Jako że różnorakie względy rodzinne skłoniły mnie, bym wraz z najbliższymi opuścił na dni parę Pojezierze i udał się do stolicy, zaniedbałem nieco moje zobowiązania tu na miejscu. Dotyczy to również mojego najmłodszego dziecka - bloga, ale, co naturalne, dziecko to choć budzące sympatię, nigdy nie przeskoczy mojej latorośli w ludzkiej skórze. Musząc wybierać, wybór zawsze będzie oczywisty i dla bloga niestety niezbyt łaskawy. Takie są właśnie konsekwencje sakramentalnego 'tak'. Dziś ze stolicy wróciłem i możliwie szybko postaram się kontynuować sagę o sądzie, który złośliwie skazał mnie na wizytę w Kaliszu.

Tymczasem chciałbym Czytelnikowi wyżalić się. Tak, wyżalić. Świat jest piękny i niewątpliwie każde miejsce ma swój niepowtarzalny urok, niemniej używając bloga do osobistej ekspresji nie mogę pominąć wątków, które pozwalają mi zapomnieć, że ja nie przeklinam. I ponieważ nie chcę zamęczać bliskich moimi utyskiwaniami na otaczającą nas rzeczywistość - pomęczę nieco Czytelnika.

Do stolicy postanowiliśmy wybrać się pociągiem. Przewoźnik o wdzięcznej nazwie Intercity ma coś takiego, co nazywa się biletem weekendowym. Dzięki tej opcji ja, Żona i Córka - cała nasza trójka pojechała z Poznania do Warszawy za ok. 80 zł. Myślę, że warto. Tym bardziej, że jadąc pociągiem nie trzeba skupiać się na znakach drogowych, wyprzedzających na trzeciego TIR-ach i innych podobnych. Można oddać się za to miłej konwersacji, podziwiać piękne krajobrazy środkowej Polski i popijać serwowaną przez personel pokładowy herbatkę.

Intercity wprowadziło jakiś czas temu obowiązkową rezerwację miejsc w pociągach klasy TLK. Moim zdaniem słusznie. Wiedząc, ilu pasażerów wybiera dany kurs przewoźnik będzie mógł odpowiednio dostosować liczbę wagonów. Tyle teorii. Podróż do Warszawy upłynęła bez nerwów. Poza rezerwacją miejsc w naszym pociągu, przynajmniej zdaniem strony internetowej przewoźnika, były do dyspozycji miejsca dla matki z dzieckiem do lat czterech. Słusznie. Niestety kierownik składu TLK Gałczyński nie miał zielonego pojęcia, że takie miejsca rzeczywiście ma. Mało tego, z jego najlepszej wiedzy wynikało, że ich nie ma. Zażegnał jednak szybko kiełkujące napięcie i udostępnił nam przedział oficjalnie zarezerwowany dla rządowych oficjeli. Rządowych oficjeli poskąpiło, my za to mieliśmy dość wygodną podróż. Do tego pociąg był punktualny. Niby standard, ale w Polsce nadal robi pewne wrażenie. To było w czwartek.

Od czwartku miało miejsce pewne wręcz rewolucyjne wydarzenie, które na czas długi zmieniło nasze wyobrażenia o podróży pociągiem. Owym rewolucyjnym wydarzeniem był początek sezonu wakacyjnego. Po stolicy już w piątek pałętały się mroczne hordy osobników w garniturach. Mętne spojrzenia, papierosy w ustach, poczucie nirvany na długie tygodnie. To był jeden z wielu znaków zwiastujących transportową apokalipsę. 

Dziś przed południem stawiliśmy się na Dworcu Centralnym w Warszawie gotowi do drogi powrotnej na Pojezierze. Mi przypadł zaszczyt kupna biletów (ulubionym powiedzeniem mojej Małżonki jest "Kochanie płać"). Miła pani w okienku, ofiara wydłużenia wieku emerytalnego, kiedy rozszyfrowała już urządzenie usadowione tuż przy niej i doszła do wniosku, że to komputer, wyczytała z owego komputera, że miejsc siedzących brak. Zarówno na TLK Gałczyński do Poznania, jak i na TLK Zefir z Poznania do Leszna. Co robić? Ano radź sobie człowiecze, skoroś nie zakupił biletów z wyprzedzeniem. Pozwoliłem sobie zaznaczyć gawędząc z kasjerką (robiąc dobrą minę do złej gry), że sądziłem dotąd, iż przewoźnik po to wprowadził miejscówki, aby móc dostawić dodatkowe wagony w razie oto takiej właśnie sytuacji awaryjnej. Pani kasjerka uśmiechnęła się pobłażliwie, spojrzała z politowaniem i powstrzymując się od bardziej dosadnego i złośliwego komentarza, który niechybnie obnarzyłby moją daleko idącą naiwność, powiedziała jedynie: Najpierw te wagony trzeba mieć

I żeby było jasne - ja nie mam nic przeciwko podróżowaniu na korytarzu. Od lat miliony Polaków tak podróżują i żyją. Podróżowałem w gorszych warunkach. W pojazdach różnych różnistych, przez kilka godzin bez dostępu do światła, na przyczepach, wielbłądach, koniach, skuterach, rowerach, nogach, w dłubankach i innych takich. Ale tym razem podróżowałem z 1,5-rocznym dzieckiem. Moim dzieckiem. A to sprawia, że dłubanka nie wchodzi w rachubę. Wyobrażacie sobie Wasze dziecko podróżujące tuż przy PKP-owskiej toalecie? Albo w korytarzu wyposażonym w nieustanną inhalację tytoniowym dymem? Nie mówiąc o pootwieranych oknach, wieje jak diabli. 

Na szczęście było pewne wyjście z sytuacji. Strona internetowa i w tym przypadku (dotyczy i Gałczyńskiego, i Zefira) wyświetlała symbol miejsca dla matki z dzieckiem. Ja w korytarzu mogę jechać, poczuję się jak w drodze na kolonię. Ale moje podopieczne muszą mieć przyzwoite warunki. Kropka. Na peronie żwawo zgłosiliśmy się do kierowniczki składu. Nie było dyskusji. Miejsc nie ma. Od trzech miesięcy są rezerwacje. Przecież macie do dyspozycji dodatkowy przedział - tłumaczę jej opisując jednocześnie, co wyświetliła strona przewoźnika. Przedział zajęty, nie ma miejsc - odpowiada ona wyrzucając mi Przecież ten pociąg jedzie z Lublina. Już nie pamiętam co jej powiedziałem. A może inaczej, pamiętam, ale nie powiem. Grunt, że zareagowałem jak na ojca i męża przystało. Miejsce znalazło się w trzy minuty. Nie tylko dla Żony i Córki, ale też dla mnie. Pani kierowniczka przez całą podróż była bardzo miła. W Poznaniu sytuacja analogiczna. Szef "Zefira" pierwsze słyszał o miejscu dla matki z dzieckiem. Odkąd wprowadzono miejscówki, takich miejsc nie ma. Ale strona internetowa przewoźnika itp. itd. I skończyło się również analogicznie, otrzymaliśmy miejsca w przedziale służbowym wraz z sympatyczną rodziną ze Śląska, również podróżującą z dzieckiem.

W każdym wspomnianym przypadku koniec końców kierownik składu udostępnił nam miejsca w przedziale służbowym - to plus. Ale mam małe pytanko do przewoźnika, tak na gorąco - po jaką cholerę zamieszczacie na stronie informację o miejscach dla matki z dzieckiem, skoro takich miejsc nie ma??

A wszystkim zainteresowanym radzę - w sezonie wakacyjnym kupujcie bilety wcześniej. Inaczej skończycie koło PKP-owskiego kibelka. Po takiej przygodzie podobno widuje się białe słonie...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Anonimowi komentatorzy, przy 'Komentarz jako' wybierzcie - anonimowy. Dzięki.