niedziela, 22 września 2013

Deszczowa piosenka nad Prosną i w przestworzach

Deszczowa pogoda, jaka towarzyszyła nam przez ostatnie dni, nie zachęcała do wyjazdów, wycieczek. Zwłaszcza, że na jesienną aurę nałożyły się zobowiązania trzymające mnie w stolicy. Szczęśliwie udało się zrealizować dwa „projekty”.



Pierwszym z nich była ponowna wizyta w Kaliszu, zapewne już ostatnia. Przypomnę, że rozpisywałem się obszernie o moich wizytach w tym wiekowym grodzie, subiektywnie i, szczerze mówiąc, niezbyt pochlebnie. Bywałem tam z powodu sprawy, jaka toczyła się z mojego powództwa w miejscowym sądzie. Zakończyła się (o ile nie będzie zażalenia) w zeszły wtorek. Jak poprzednio, i tym razem towarzyszyła mi paskudna deszczowa pogoda. O zwiedzaniu nie było mowy (choć miałem tu poczynione pewne plany). Ma w sobie coś takiego to miasto, że kiedykolwiek się tam nie zjawię – leje. Na transport publiczny też nie będę utyskiwał. Zostałem zawieziony do sądu samochodem z Warszawy, po sprawie w samochód wsiadłem i odwieziono mnie z powrotem do domu. Wobec tego w zastępstwie wyczerpujących opowieści zamieszczam zdjęcie bardzo przyzwoitego, ładnie odnowionego budynku kaliskiego sądu. A zainteresowanych zapraszam do wpisu z poprzedniego wypadu do miasta nad Prosną.

Zdjęcie pochodzi z dziennika wyroków i ogłoszeń sądowych Ebos.pl

Druga wyprawa miała już charakter prywatny, rodzinny. Ze względu na pogodę „pod psem” nie wyskoczyliśmy nigdzie w dal. Nawiedziliśmy jedną z imprez organizowanych akurat w Warszawie – na lotnisku Babice odbywał się w weekend II Piknik Lotniczy Bemowo ON AIR 2013. Doskonała okazja, by najmłodsza popodglądała sobie latające maszyny. Dotąd nie miała ku temu zbyt wielu okazji. Co prawda skończyło się na bieganinie pomiędzy straganami, balonikami, pajdami ze smalcem i karuzelami, ale wycieczka pierwsza klasa. Zauważyłem, że w obliczu przesytu wszelkiej maści stoisk, budek ze słodyczami, zabawek, wesołego miasteczka dość częstym schematem był ojciec uganiający się za pociechą usiłując zmusić ową pociechę wszelkimi dostępnymi metodami do umożliwienia sobie spokojnej obserwacji nieba. Bo przecież niejeden tatuś pod pretekstem wycieczki z dzieciakiem wyrwał się na pokazy, aby zaspokoić swoją, nie dziecięcą, pasję. Toteż zewsząd dobiegały nawoływania: Wracaj. Chodź tu. Dokąd biegniesz? Popatrz na samoloty. Idziemy do hangaru. Zostaw te żelki. Przyszliśmy oglądać samoloty, nie dmuchane ciuchcie.
Drogo – 20 zł od osoby dorosłej (mała za darmo) plus 10 zł parking. I na niebie nie działo się tyle ile dzieje się choćby podczas słynnych pokazów w Radomiu. Ale coś tam się jednak działo. Na pewno siedząc w domu takich atrakcji nie zaznasz.

Ciekawym miejscem jest samo lotnisko. Zwane Babicami lub Bemowem (leży w granicach warszawskiej dzielnicy Bemowo). Tu siedzibę ma warszawski aeroklub, tu stacjonują śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Na tym lotnisku koncertowała Madonna i Michael Jackson, tu w latach 50. witano prezydenta Nixona.

Pierwsze samoloty lądowały tu już przed odzyskaniem niepodległości w 1918. Właściwa infrastruktura powstała tu jednak w okresie powojennym. Wówczas lotnisko nie znalazło się w Warszawie, ale we wsi Stare Babice gmina Blizne. Warszawa dogoniła lotnisko w późniejszym okresie. Nad terenem lotniska góruje płaskowyż zlokalizowany na stołecznym Radiowie, usypany z odpadków. 


Galeria: (niestety mój aparat nie potrafi zrobić dobrego zdjęcia samolotom podczas akrobacji)
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Anonimowi komentatorzy, przy 'Komentarz jako' wybierzcie - anonimowy. Dzięki.